niedziela, 27 sierpnia 2017

Jak pośmieszkować sobie na scenie, czyli Polskim Busem W Piękny Rejs

      A dzisiaj Szef Kuchni zacznie żonglować wszystkimi udkami z kurczaka, wyjętymi z zamrażalnika, czyli dla tego artykułu zrobię wyjątek i porzucę okołogeekowską tematykę. Kto wie, może dzięki temu ktoś normalny trafi na tego bloga? (tylko po to, żeby usunąć wejście na tę witrynę z pamięci po tym, jak wrzucę kolejną recenzję jakichś bajek, czy innych książeczek z obrazkami). Nadal jednak będzie to temat, związany niejako z moim hobby i choć z prawdziwym dziennikarstwem mam tyle wspólnego, co XIV Dalajlama z jeżozwierzem, to nadal pozwolę sobie przybliżyć Wam nieco naprawdę ciekawą inicjatywę dla młodych* gryzipiórków właśnie.
Artykuł nie jest sponsorowany przez firmę PolskiBus, aczkolwiek nie da się ukryć, iż w tej chwili jest to w sumie najtańsza i najwygodniejsza opcja, aby przedostać się last minute z punktu A do punktu B a nawet J.

      Teraz zdradzę Wam sekret Wszechświata. W odległych czasach** licealnych zajmowałem się szkolnym Magazynem i część stripów (oraz wywiad z Panem Rysownikiem) były publikowane również tam. Nie traćcie jednak całkowicie poczucia elitarności, ponieważ większość kontentu, umieszczanego na Groteskowcu to nadal ekskluziwy, przeznaczone tylko na bloga. Przeganiając jednak wielką peerelowską miotłą wszelkie dygresje, które tak, czy siak prędzej czy później wrócą, niczym natrętne szczury do starego sera, chciałbym przejść do sedna. Otóż jeden z numerów tegoż pisemka okazał się na tyle przyjemny, iż zdobył wyróżnienie w pierwszej edycji Konkursu Imienia Wojciecha Słodkowskiego na najlepszą realizację dziennikarską, organizowanego przez Akademię Humanistyczno-Ekonomiczną w Łodzi. Pomimo, że informację o finale, mającym odbyć się 30 maja 2017 roku, dostałem na moją zaspamioną skrzynkę mailową niemal miesiąc przed faktem, nie zakładałem, że zostaniemy wyróżnieni i na samą Galę Finałową, odbywającą się w łódzkim studiu filmowym Arterion nie planowałem się raczej wybierać tylko po to, żeby zasiąść w Ławie Przegrywów. Jednak kilka dni przed samym wydarzeniem postanowiłem zwrócić się do Organizatorów z prośbą o zrobienie wyjątku ze względu na niemałą odległość pomiędzy Łodzią a Warszawą i uchyleniu rąbka tajemnicy na temat ewentualnego wyróżnienia w Konkursie bądź jego braku. Gdy otrzymałem odpowiedź pozytywną, dosłownie wieczór przed eventem, czem prędzej wszedłem na stronę Polskiego Busu, by zabukować miejsca w czewonym, jak twarz typowego ojca po wywiadówce pojeździe, który przetransportowałby mnie oraz przykutą łańcuchami do siedzenia przyjaciółkę do Ziemi Obiecanej, jaką było dla nas Miasto Włókiennicze. Torba Darmowych Gadżetów nie powinna przecież wpaść w niepowołane ręce...
"Och, nie... Wszyscy wystroili się jak na pokaz mody Armaniego, czy aby na pewno nie wyrzucą mnie ze studia :?"

     Po wejściu na salę zwróciło moją uwagę to, że wszyscy dookoła zrobili się na bóstwa, a ja wyglądałem jak kulawy Cerber bez jednej głowy. Rzeczywiście nie przyszło mi do głowy, że może to być wydarzenie na tyle uroczyste, że wypadałoby narzucić na siebie chociaż jakąś kujońską koszulę w kratę, skrupulatnie wyprasowaną rzez Babcię, czy coś w tym rodzaju. Mój stres spotęgował się w momencie, gdy ja, na wpół przytomny, niewyspany i przyodziany w niebieski t-shirt, ozdobiony białymi paskami zostałem zaproszony na scenę jako przedstawiciel Redakcji i, co gorsza, poproszony do mikrofonu. Po opowiedzeniu kilku żartów o tramwajach i odebraniu wyczekiwanej Torby (jak również spojrzenia z politowaniem Pani, siedzącej koło mnie, gdy zająłem swoje miejsce) udałem się na jeden z proponowanych warsztatów, coby poszerzyć trochę horyzonty dowiedzieć się, jak się robi w radio. I pomimo, że nie dostaliśmy do przymierzenia wymarzonych przeze mnie radiowych słuchawek, ponad godzinnego wykładu słuchało mi się nader przyjemnie. Po evencie zaś udało mi się zamienić kilka słów z ludźmi nieco bardziej ogarniętymi i zapytać się, czy rzeczywiście w dobie mediów społecznościowych tradycyjny zawód dziennikarza ma jakąkolwiek rację bytu. Jędrzej Słodkowski, dziennikarz Gazety Wyborczej i syn samego patrona Konkursu, czyli Wojciecha Słodkowskiego jest przekonany, że tak. Zaznacza, że "(...) Ten zawód jest bardzo ważnym elementem, zwłaszcza w systemie demokratycznym. (...) a elementem demokracji, nawet tej najbardziej lokalnej, czyli szkolnej są też wolne media." Pan Jacek Grudzień, prodziekan kierunku Dziennikarstwo I Komunikacja Społeczna na AHE, dziennikarz oraz dyrektor łódzkiego oddziału TVP dodaje, że "(...) Dziennikarstwo to nie dinozaur i zawsze będą ludzie, którzy będą szukali treści dobrych, wartościowych, kontekstu... (...) Co nie zmienia faktu, że dziennikarstwo jest teraz w największym kryzysie w historii, jednak natłok informacji i eksponowanie emocji sprawi, moim zdaniem, że ludzie zaczną szukać i takie prawdziwe dziennikarstwo będzie w końcu docenione (...)"
Jędrzej Słodkowski okazał się bardzo sympatycznym, wyluzowanym człowiekiem. Podejrzewam, że tę drugą cechę odziedziczył po swoim ojcu, który, jak sam twierdzi, był bardzo prostolinijny i stronił od patosu.
     Co moi rozmówcy radzą aspirującym dziennikarzom? "Pisać, nagrywać tworzyć..."- zaczyna Jacek Grudzień - "Szukać przede wszystkim tematów, mieć otwartą głowę, no i bawić się tym, żeby to sprawiało frajdę przede wszystkim uczniom." Jak zatem osiągnąć sukces w przyszłorocznej edycji Konkursu? "Jeżeli jest już gazeta i jeżeli ludzie chcą za nią płacić i chcą ją czytać, to znaczy, że ta gazeta spełnia swoją funkcję." Organizatorzy już wstępnie zapowidzieli kolejną edycję Konkursu Imienia Wojciecha Słodkowskiego. Jako, że jedna moja noga, tkwi już w grobie, gorąco zachęcam wszystkich licbusów do zainteresowania się eventem i spróbowania swoich sił, a Organizatorom jeszcze raz dziękuję za Wyróżnienie i zaroszenie na Galę.

Naczelny Buc Stolicy
Imperator Groteskowiec

*Naprawdę nie udaję, że zakładam, iż jakakolwiek poważna, dorosła osoba zechciałaby wejść na tę stronę ;)
**Czyt. niespełna trzy miesiące temu